Najnowsze wpisy


Frances Hardinge -
31 marca 2019, 19:46

Książka, na której polskie wydanie czekałam z niecierpliwością. Bardzo rzadko bowiem zdarza się, że powieść dla dzieci zdobywa główną nagrodę Costa, czyli tytuł Costa Book of the Year. Poprzednio ta sztuka udała się Philipowi Pullmanowi, który dostał Costę za "Złoty kompas" w 2001 roku, zaś Frances Hardinge powtórzyła ten wyczyn w 2015, choć prawie nikt na nią nie stawiał, bo wśród konkurentów do tytułu była Kate Atkinson (za "Boga pośród ruin") i Andrea Wulf (za doskonałego "Człowieka, który zrozumiał naturę"). Wyróżniono jednak "Drzewo kłamstw"
i choć nadal uważam, że biografia Humboldta autorstwa Wulf to dzieło wybitne, po lekturze książki Hardinge ze współczuciem pomyślałam o jurorach, którzy mogli wybrać tylko jeden tytuł.

"Drzewo kłamstw" jest bowiem czymś więcej, niż tylko zwykłą powieścią o nastolatce, która próbuje rozwikłać tajemnicę śmierci własnego ojca. Ta książka kryje w sobie wiele warstw i wiele znaczeń. Bohaterką jest czternastoletnia Faith, która marzy o tym, żeby zostać przyrodniczką. Pechowo dla niej, urodziła się w epoce wiktoriańskiej, jej przeznaczeniem nie jest więc kariera naukowa, ale los żony i matki. Kiedy ojciec Faith, badacz skamielin, ginie w tajemniczych okolicznościach, dziewczyna postanawia dowiedzieć się, czym się naprawdę zajmował. Przy okazji dążąc do wyjaśnienia zagadki jego śmierci, znajduje przedmiot badań i obsesji, który ją również opęta swoim urokiem.

Faith to stojące na progu dorosłości dziecko - chciałaby nosić dłuższe sukienki, chciałaby być traktowana poważnie. Czasami jest dopuszczana do świata dorosłych, czasem zaś z niego brutalnie wypychana, tym bardziej, że jest dziewczyną. Odkrywając naturę prowadzonych przez ojca badań, staje na progu świata ponadnaturalnego. Jej rozdarcie pogłębi się - rzeczywistość i świat dorosłych będą co i rusz odciskać swoje piętno, jednak nie dająca się wytłumaczyć w racjonalny sposób tajemnica zatrzyma ją niejako (symbolicznie) na progu dzieciństwa. Dopiero, kiedy w toku prowadzonego przez siebie śledztwa zapędzi się za daleko i zrozumie, jakie mogą być konsekwencje, przekroczy niewidzialną granicę.

To nie tylko książka o dorastaniu, to także opowieść o podążaniu za swoimi marzeniami i cenie, którą się za to płaci, o byciu kobietą w zdominowanym przez mężczyzn świecie, o geologii i dinozaurach.

                                                                                                                                       

 

B. A. Paris - "Za zamkniętymi drzwiami",...
31 marca 2019, 19:35

Historia jak z bajki. Ona jest atrakcyjna i marzy o prawdziwej miłości. Ma ciekawą pracę i wielkie serce, które okazuje na każdym kroku swojej młodszej siostrze z zespołem Downa. On jest zabójczo przystojny, szarmancki i spełnia każde jej pragnienie. Jest świetnym prawnikiem, który broni maltretowanych kobiet. Oboje są nierozłączni. Po trzech miesiącach on się jej oświadcza i chwilę później są małżeństwem.

Wtedy czar pryska i zaczyna się koszmar, niewyobrażalny wprost koszmar. Zaczyna się psychologiczna gra na śmierć życie pomiędzy katem i ofiarą: wyrafinowana i przerażająca, wykańczająca jedną stronę. Bo druga strona czerpie chorą, dziką satysfakcję.

Grace i Jack, bohaterowie „Za zamkniętymi drzwiami”, wydają się pozornie idealnym małżeństwem. Grace tak kocha Jacka, że rezygnuje z pracy, aby być w domu, kiedy on przyjdzie. Jack tak bardzo kocha Grace, że nie odstępuje jej na krok. Towarzyszy jej nawet podczas spotkań z koleżankami i w toalecie. Oboje wydają się w swoim żywiole… Pozornie.

Przyjaciele Grace chcieliby zrewanżować się lunchem w przyszłym tygodniu. Ona chętnie przyjęłaby zaproszenie, ale wie, że nigdy z nimi nie wyjdzie. Ktoś mógłby spytać, dlaczego Grace nigdy nie odbiera telefonów, nie wychodzi z domu, a nawet nie pracuje. I jak to możliwe, że gotując tak wymyślne potrawy, w ogóle nie tyje? I dlaczego w oknach sypialni są kraty? Doskonałe małżeństwo czy perfekcyjne kłamstwo?

B. A. Paris napisała powieść o skrajnie toksycznym związku, gdzie jedna strona, w tym przypadku mężczyzna, jest psychopatą i socjopatą. Żywi się strachem drugiej osoby. Napędza go stosowana wobec żony przemoc psychiczna. Odbieranie jej wolności (dosłownie!)
i głodzenie daje mu dziką satysfakcję.

Temat oczywiście nie jest odkrywczy. Książek i filmów na ten temat powstało już przecież mnóstwo. Również dwutorowe prowadzenie akcji (przeszłość i teraźniejszość) jest rozwiązaniem dość powszechnym w literaturze tego gatunku.

Mimo to, od tej książki nie można się oderwać. Autorka skutecznie buduje napięcie, wciągając czytelnika w historię. Trudno nie kibicować Grace i nie trzymać kciuków za to, aby uwolniła się od męża psychopaty. Nawet jeśli będzie to rozwiązanie ostateczne... A historie
z przeszłości w końcu stają się teraźniejszością i pozwalają czytelnikowi lepiej poznać bohaterów.

„Za zamkniętymi drzwiami” to przerażająco prawdziwa historia. Uniwersalna. Realna. Możliwa we współczesnym świecie. Historia pełna emocji. Takie „idealne” pary przecież się zdarzają, a dramaty, często trwające latami, dzieją się za zamkniętymi drzwiami. I często nikt: ani rodzina, ani przyjaciele nie dostrzegają symptomów zła. A nawet jeśli coś ich niepokoi, „idealna” para szybko rozwiewa ich wątpliwości – ze strachu lub dla zachowania pozorów. Polecam nie tylko miłośnikom gatunku!

                                                                                                                        

Ewald Arenz - Zapach czekolady, świetna...
28 marca 2019, 11:16

Nie powinnam od tego zaczynać recenzji, ale okładka Zapachu czekolady jest bardzo smakowita w dosłownym znaczeniu. Jak ma się do tego cała historia?

Przyznaję, że podczas lektury moje serce zostało złamane dwa razy. Dwa razy! Ewald Arenz kreśli przed nami historię pewnej pary otuloną smakiem i zapachem czekolady. Jednak nie jest to historia różowo-landrynkowa, która może nas zemdlić. Wręcz przeciwnie. Znajomość Augusta i Eleny jest bardzo burzliwa i miejscami dramatyczna. To uczucie, które trudno okiełznać, jednak z drugiej strony bardzo porywcze i pociągające.

Zapach czekolady to opowieść, w której autor przenosi nas do roku 1881. Josef jest właścicielem manufaktury czekolady, która cieszy się ogromnym powodzeniem. August kończy służbę w cesarsko-królewskiej armii i postanawia zatrudnić się u stryja. W międzyczasie poznaje, nieco zadziorną i buntowniczą Elenę. Między dwojgiem zaczyna iskrzyć i rodzą się w nich uczucia, których się nie spodziewali. Dramatyczne wydarzenia sprawiają, że mężczyzna postanawia zająć się produkcją pralin, które ku jego zdziwieniu cieszą się olbrzymim powodzeniem.

Czekolada była motywem między innymi w Ósmym życiu Nino Haratischwili. Tym razem autor postawił na smaki i zapachy, które przewijają się przez całą fabułę. To właśnie one stanowią początek znajomości bohaterów. Od nich wszystko się zaczyna. I chociaż wydaje się, że ta historia może być przewidywalna autor zadbał o to, aby czytelnik był zaskoczony. To historia miłości, w której przeplata się wiele dramatów, bohaterowie muszą podejmować ważne decyzje, a los bywa okrutny.

Autorowi udało się stworzyć niepowtarzalny klimat. Z przyjemnością poznałam tę historię i chociaż samo zakończenie trochę mnie zaskoczyło i rozczarowało cała opowieść bardzo przypadła mi do gustu. To mimo „słodkiego” motywu, tak naprawdę słodko-gorzka historia niespełnienia, miłości, a nawet zbrodni. Jedna z tych książek, przy których odpoczywamy, jednak z drugiej strony wywołująca mnóstwo emocji. Zapach czekolady to pierwsza książka Arenza, która ukazała się w Polsce i mam nadzieję, że kolejne również się ukażą. Jeśli szukacie romansu podszytego dramatem, w którym mieszają się smaki i aromaty to Zapach czekolady powinien Wam się spodobać.

Maja Lunge - Błękit, bardzo polecam!
28 marca 2019, 11:05

Maja Lunde w swoich powieściach lubi tworzyć alternatywną rzeczywistość, wybiegać przyszłość i pokazywać, co grozi światu. Tak było w przypadku Historii pszczół, tak jest i w Błękicie. Tym razem dostajemy opowieść o wodzie, która jest nieodłącznym elementem naszego życia. bez wody nie ma nas, dlaczego więc nie potrafimy jej szanować?

Historia w Błękicie toczy się dwutorowo i opowiadana jest przez dwie różne osoby. Z jednej strony poznajmy Stigne, kobietę, która po latach wraca w rodzinne strony, by po raz kolejny zmierzyć się z doświadczeniami z przeszłości oraz powalczyć o lodowce. Z drugiej poznajemy Davida i jego córeczkę Lou, którzy w wyniku panującej suszy muszą opuścić miasto w poszukiwaniu wody, schronienia oraz matki dziewczynki wraz z bratem. Oprócz tego, że mamy podwójną narrację mamy tez zderzenie dwóch odrębnych czasów. Stigne to bohaterka współczesna, jej historia zaczyna się w 2017 roku, chociaż w swojej opowieści wraca do wydarzeń aż z czasów swojego dzieciństwa. Z kolei Davida poznajemy w roku 2041. To podobny zabieg jaki Lunde wykorzystała w Historii pszczół. Taki sposób przedstawienia wydarzeń pomaga w pokazaniu katastrofalnych skutków degradacji natury i środowiska. W Historii pszczół autorka pokazała, co stanie się z nami, gdy zabraknie pszczół. W Błękicie motywem przewodnim staje się woda, która jest podstawą funkcjonowania świata. Właśnie woda spaja także losy bohaterów, chociaż oni są zupełnie tego nieświadomi. Stigne walczyła w przeszłości o zachowanie lodowców o… Z kolei drugi z bohaterów zmaga się właśnie z dramatem jakim jest panująca susza i kurczące się zasoby wody. Lunde pokazuje przyczyny
i odległe skutki, które mają prawdopodobieństwo się wydarzyć. Błękit zmusza do myślenia i pozwala na wiele refleksji. To nie tylko opowieść o przetrwaniu, próbie rozprawienia się z przeszłością, czy historia będąca wizjonerską wizją świata. To opowieść o nas, o ludziach, którzy każdego dnia podejmujemy decyzje mające wpływ nie tylko na nasze życie, ale jak się okazuje także na funkcjonowanie całego świata. To także opowieść o wodzie i jej braku.

Jest coś w prozie Lunde, co nie pozwala nam o niej zapomnieć. Potrafi ona w niezwykle piękny sposób opisywać świat. W Błękicie akcja jest niespieszna,  nie ma szalonego tempa, wszystko rozwija się bardzo powoli, a co ciekawe, chociaż początkowo miałam mieszane uczucia, to tak naprawdę nie potrafiłam tej książki odłożyć zanim nie skończyłam. O Historii pszczół pisałam tak: Nie sądziłam, że tak bardzo spodoba mi się książka „o niczym”. Celowo użyłam określenie o niczym, gdyż na próżno szukać tutaj znaczącej fabuły. I w przypadku Błękitu mam podobne wrażenia, z tym, że to określenie nie ma w tym kontekście wydźwięku pejoratywnego. Przeciwnie. U Lunde ważne są emocje, jakie towarzyszą bohaterom, ich małe, prywatne dramaty, które pośrednio lub bezpośrednio związane są w tym przypadku z wodą. A wizja jaką snuje w swojej najnowszej książce przeraża. Oby tylko nie była złą wróżbą.

 

                                                                                                                                                         

Coś o mnie
14 marca 2019, 11:08

Hej! Jestem Beata i mam 15 lat. Na tym blogu będę zamieszczać zdjęcia i recenzje książek, które przeczytałam lub zamierzam przeczytać.

Fakty o mnie: 
- chodzę do 3 gimnazjum,
- lubię kolor biały, czarny, zielony i czerwony,
- moje hobby to czytanie książek, jedzenie, spanie, słuchnie muzyki i czytanie książek.

Moje top 5 książek:
- Seria "Harry Potter",
- Seria "Percy Jackson", "Olimpijscy Herosi" i "Apollo i boskie próby",
- "Za zamkniętymi drzwiami",
- "Na skraju załamania",
- "To".