Archiwum 28 marca 2019


Ewald Arenz - Zapach czekolady, świetna...
28 marca 2019, 11:16

Nie powinnam od tego zaczynać recenzji, ale okładka Zapachu czekolady jest bardzo smakowita w dosłownym znaczeniu. Jak ma się do tego cała historia?

Przyznaję, że podczas lektury moje serce zostało złamane dwa razy. Dwa razy! Ewald Arenz kreśli przed nami historię pewnej pary otuloną smakiem i zapachem czekolady. Jednak nie jest to historia różowo-landrynkowa, która może nas zemdlić. Wręcz przeciwnie. Znajomość Augusta i Eleny jest bardzo burzliwa i miejscami dramatyczna. To uczucie, które trudno okiełznać, jednak z drugiej strony bardzo porywcze i pociągające.

Zapach czekolady to opowieść, w której autor przenosi nas do roku 1881. Josef jest właścicielem manufaktury czekolady, która cieszy się ogromnym powodzeniem. August kończy służbę w cesarsko-królewskiej armii i postanawia zatrudnić się u stryja. W międzyczasie poznaje, nieco zadziorną i buntowniczą Elenę. Między dwojgiem zaczyna iskrzyć i rodzą się w nich uczucia, których się nie spodziewali. Dramatyczne wydarzenia sprawiają, że mężczyzna postanawia zająć się produkcją pralin, które ku jego zdziwieniu cieszą się olbrzymim powodzeniem.

Czekolada była motywem między innymi w Ósmym życiu Nino Haratischwili. Tym razem autor postawił na smaki i zapachy, które przewijają się przez całą fabułę. To właśnie one stanowią początek znajomości bohaterów. Od nich wszystko się zaczyna. I chociaż wydaje się, że ta historia może być przewidywalna autor zadbał o to, aby czytelnik był zaskoczony. To historia miłości, w której przeplata się wiele dramatów, bohaterowie muszą podejmować ważne decyzje, a los bywa okrutny.

Autorowi udało się stworzyć niepowtarzalny klimat. Z przyjemnością poznałam tę historię i chociaż samo zakończenie trochę mnie zaskoczyło i rozczarowało cała opowieść bardzo przypadła mi do gustu. To mimo „słodkiego” motywu, tak naprawdę słodko-gorzka historia niespełnienia, miłości, a nawet zbrodni. Jedna z tych książek, przy których odpoczywamy, jednak z drugiej strony wywołująca mnóstwo emocji. Zapach czekolady to pierwsza książka Arenza, która ukazała się w Polsce i mam nadzieję, że kolejne również się ukażą. Jeśli szukacie romansu podszytego dramatem, w którym mieszają się smaki i aromaty to Zapach czekolady powinien Wam się spodobać.

Maja Lunge - Błękit, bardzo polecam!
28 marca 2019, 11:05

Maja Lunde w swoich powieściach lubi tworzyć alternatywną rzeczywistość, wybiegać przyszłość i pokazywać, co grozi światu. Tak było w przypadku Historii pszczół, tak jest i w Błękicie. Tym razem dostajemy opowieść o wodzie, która jest nieodłącznym elementem naszego życia. bez wody nie ma nas, dlaczego więc nie potrafimy jej szanować?

Historia w Błękicie toczy się dwutorowo i opowiadana jest przez dwie różne osoby. Z jednej strony poznajmy Stigne, kobietę, która po latach wraca w rodzinne strony, by po raz kolejny zmierzyć się z doświadczeniami z przeszłości oraz powalczyć o lodowce. Z drugiej poznajemy Davida i jego córeczkę Lou, którzy w wyniku panującej suszy muszą opuścić miasto w poszukiwaniu wody, schronienia oraz matki dziewczynki wraz z bratem. Oprócz tego, że mamy podwójną narrację mamy tez zderzenie dwóch odrębnych czasów. Stigne to bohaterka współczesna, jej historia zaczyna się w 2017 roku, chociaż w swojej opowieści wraca do wydarzeń aż z czasów swojego dzieciństwa. Z kolei Davida poznajemy w roku 2041. To podobny zabieg jaki Lunde wykorzystała w Historii pszczół. Taki sposób przedstawienia wydarzeń pomaga w pokazaniu katastrofalnych skutków degradacji natury i środowiska. W Historii pszczół autorka pokazała, co stanie się z nami, gdy zabraknie pszczół. W Błękicie motywem przewodnim staje się woda, która jest podstawą funkcjonowania świata. Właśnie woda spaja także losy bohaterów, chociaż oni są zupełnie tego nieświadomi. Stigne walczyła w przeszłości o zachowanie lodowców o… Z kolei drugi z bohaterów zmaga się właśnie z dramatem jakim jest panująca susza i kurczące się zasoby wody. Lunde pokazuje przyczyny
i odległe skutki, które mają prawdopodobieństwo się wydarzyć. Błękit zmusza do myślenia i pozwala na wiele refleksji. To nie tylko opowieść o przetrwaniu, próbie rozprawienia się z przeszłością, czy historia będąca wizjonerską wizją świata. To opowieść o nas, o ludziach, którzy każdego dnia podejmujemy decyzje mające wpływ nie tylko na nasze życie, ale jak się okazuje także na funkcjonowanie całego świata. To także opowieść o wodzie i jej braku.

Jest coś w prozie Lunde, co nie pozwala nam o niej zapomnieć. Potrafi ona w niezwykle piękny sposób opisywać świat. W Błękicie akcja jest niespieszna,  nie ma szalonego tempa, wszystko rozwija się bardzo powoli, a co ciekawe, chociaż początkowo miałam mieszane uczucia, to tak naprawdę nie potrafiłam tej książki odłożyć zanim nie skończyłam. O Historii pszczół pisałam tak: Nie sądziłam, że tak bardzo spodoba mi się książka „o niczym”. Celowo użyłam określenie o niczym, gdyż na próżno szukać tutaj znaczącej fabuły. I w przypadku Błękitu mam podobne wrażenia, z tym, że to określenie nie ma w tym kontekście wydźwięku pejoratywnego. Przeciwnie. U Lunde ważne są emocje, jakie towarzyszą bohaterom, ich małe, prywatne dramaty, które pośrednio lub bezpośrednio związane są w tym przypadku z wodą. A wizja jaką snuje w swojej najnowszej książce przeraża. Oby tylko nie była złą wróżbą.